Dylematy dekoratorki w Ikei czyli zawiedziona optymistka
fot.Pinterest |
Jestem niczym błyskawica. Pojawiam się i znikam ale zawsze zostawiam po sobie światło i...uśmiech.
Czasami mój optymizm potrafi wypływać mi nawet uszami. Tak już mam i dobrze mi z tym. Zawsze mi się wydaje, że uśmiech i dobre podejście potrafią zdziałać cuda. Uśmiech za uśmiech, prawda?
No nie, nie tym razem i niestety muszę to napisać..Ikea mnie zawiodła. Moje uczucia do niej były gorące i tak tez pozostanie w pewnych kwestiach bo uwielbiam ich asortyment
ale zawiedli mnie ludzie w niej pracujący.
Jak to jest i dlaczego tak jest, że sklep z takimi aspiracjami, sklep który ma misję bycia dla ludzi i rodzin pozostawił u mnie niesmak?
fot.Pinterest |
Projekt który obecnie kończę opiera się w 80% na Ikei. Pierwszy raz takie zakupowe szaleństwo na taką skalę Ikeowską. Jak to mam w zwyczaju lubię mieć wszystko zorganizowane i pod kontrolą. Wiedząc że moje zamówienie jest ogromne postanowiłam ułatwić sobie życie dekoratora i zadzwoniłam na infolinię jak sprawnie i bez bólu sfinalizować tak ogromne zamówienie. Tutaj zaczęły się pierwsze schody i informacje których mi udzielono były błędne. I to jest tak jak z biegiem na czas..źle wystartujesz i selavi.
Niczego nieświadoma, że jestem błędnie poinformowana udałam się do Ikei na dodatek z inwestorem bo miało być szybko, łatwo i przyjemnie. Ale nu, nu, nie dla psa kiełbasa.
fot.Pinterest |
Kompletowanie i transport które tak ładnie jest reklamowane zarówno na stronie jak i na infolinii to niestety niezły kit. Usługa miała obejmować kompletowanie towaru bez względu na ilość i jakość czyli zarówno duże gabaryty jak i dodatki. Skończyło się tak, że pożegnałam Pana inwestora a sama złapałam za wózek i pognałam zbierać min. 2 lampy, 3 żyrandole, dywany, ogromny zegar i inne niemałe dodatki. To była lista numer jeden z tzw. pierdołami. Druga lista którą dostałam do łapki to lista z meblami i miałam ją tylko opłacić w kasie bo tutaj kompletowanie zadziałało. Ale przecież nie miało tak być. Gdy dotarłam do kasy ledwie mnie było widać zza wózka. Gdybym wiedziała, że czeka mnie taki maraton to szpilki zostawiłabym w domu no chyba że mam nosić zapasowe adidasy w mojej małej torebeczce? Może takie mini adidaski, składane, w eleganckim pokrowcu powinny być na stałym wyposażeniu torebek u dekoratorek?
Dodam jeszcze, że miałam problem ze znalezieniem paru rzeczy i mimo, że prosiłam o pomoc personel zostałam delikatnie mówiąc "olana". Pani albo mi pokazała dział paluchem i burknęła - "tam to jest". Kolejna pani poproszona o sprawdzenie kodu produktu z kodem na liście wzruszyła ramionami i patrzyła na mnie zdezorientowana i ....no tak, mój wypchany wózek wzdłuż i wszerz na paniach nie robił wrażenia podobnie jak moje miłe nastawienie i prośby i błagalne spojrzenia. Jak to mawiam - duża ze mnie dziewczynka więc sama ogarnęłam temat ale czy tak ma być? Hmmm?
fot.Pinterest |
Apogeum moja irytacja osiągnęła przy stoisku w którym finalnie miałam klepnąć transport. Pan coś tam burczał pod nosem a ja raczej mu w czymś przeszkodziłam bo podszedł do mnie dopiero po paru minutach niezadowolony. Ok pomyślałam sobie - nie poddam się i rozpromieniłam dziób w uśmiechu. Zadałam kilka ważnych dla mnie pytań odnośnie transportu i znowu burczenie. Hmmm, może pan był głodny i to jego brzuch?! Młody pan a taki chyba głodny i nieszczęśliwy i znudzony swoja pracą. Czy w mojej mini torebeczce powinny znaleźć się mini kanapeczki dla "burczących" panów??
I tutaj kolejne rozczarowanie. Po pierwsze mojego wyładowanego wózka transport nie zabierze ale jak zechce to zabierze ale mogą zniszczyć bo nie zapakują i nie ogarną to lepiej żebym sobie to zabrała. Tylko dlaczego 3 godziny wcześniej przy tworzeniu listy do opłacenia w kasie usłyszałam, że z transportem nie będzie problemu i zabiorą mi również te pierdoły czyli min. 2 lampy, 3 żyrandole, dywany, ogromny zegar i inne niemałe dodatki?
Oj babo jak Ty głupia i naiwna jesteś.
Czy w mojej malej torebeczce mam nosić składaną mini przyczepę samochodową?
fot.Pinterest |
Kolejna lipna informacja tym razem dotycząca dowozu. Wersja pierwsza u pana wystawiającego listę do opłacenia - zadzwonią godzinę przed przyjazdem a u pana z działu transport - zadzwonią max. pół godziny przed przyjazdem. Opcja numer jeden dla mnie jak najbardziej dobra bo nie mieszkam u klienta, klienta sam tam jeszcze nie mieszka a ja muszę mieć po prostu czas dotrzeć na miejsce, nie?A korki to już całkiem w nosie i w poważaniu.
Wiadomo jak jest. Można wszystko łyknąć, wszystko ogarnąć ale na Boga - ja lubię jasne i konkretne sytuacje bo tak pracuję ale gdzie się nie ruszyłam to każdy prawił co innego.Czy w swojej małej torebeczce powinnam nosić mini broń w eleganckim pokrowcu, obok adidasków, kanapeczek, przyczepy...tfu,tfu raczej gumę do majtek bo albo sobie strzelę w łeb albo komuś.
Na moje do widzenia i dziękuję usłyszałam...ciszę!
fot.Pinterest |
Zabrałam wózek i powlekłam moje stopy w szpilkach ( w sumie to pojękiwałam nieco z bólu ale co tam ) do samochodu. I tu rozpoczęła się akcja pakowania do mojej bryki tego co miał zabrać transport a nie zabrał.
Zapakowana po dach zamiast pojechać na kolejne umówione spotkanie musiałam zawieźć wszystko do inwestora i rozpakować... na boso.
Droga Ikeo no nieładnie bo z zaplanowanej godziny na ogarnięcie tematu według informacji jakie u Was uzyskałam zrobiły się 4 godziny. Wydając u Was kilka tysiaków tym razem poczułam niesmak. Brak poszanowania klienta i nie dodam nic więcej. No może tylko tyle, że w restauracji obsługa również ma miny jakby pracowała za karę a ja zaczęłam się zastanawiać czy jestem w mojej ulubionej Ikei czy zesłano mnie do kołchozu na ciężkie roboty?
fot.Pinterest |
To dzisiaj na tyle. Chyba rozpisałam się na maxa ale jak to się mówi : "muszę bo się uduszę" :)
Pamiętajcie o konkursie!
Do kolejnego napisania!
Zoyka
Martuś powiem Ci szczerze od serca,a wiem, że nie powinnam bo to nie był miły dzionek dekoratorki - że uśmiałam się jak nie wiem co!! w tak fantastyczny sposób to opisałaś, że oczami wyobraźni byłam tam z Tobą i biegałam szukając tych wszystkich rzeczy w Twoich szpilkach.!!
OdpowiedzUsuńNapisz skargę - są pewne granice, zasady, których się powinno przestrzegać bo ukochana Ikea stanie się znienawidzoną Ikeą!! A i ta Cię podziwiam bo znając moje zdolności - ktoś miałby szpilkę w pewnej części ciała na milion procent...
Dokładnie! Ludzie są ludźmi, to prawda, ale jakieś standardy obsługi istnieć muszą - złóż skargę, żeby im zasygnalizować, że postąpili niewłaściwie. Bo może nie wiedzą? (Mnie ostatnio źle potraktowała firma kurierska, bo zostawili awizo mimo iż byłam w domu - nikt nie dzwonił, dostałam bezczelnie wiadomość SMS. A że to pocztex - informacja na poczcie, że przesyłki nie mają i nic o niej nie wiedzą, bo kurierzy z poczty polskiej są jakby osobną firmą i mam do nich dzwonić. To zadzwoniłam. I zrobiłam grzeczny raban, tj. zapytałam, dlaczego mi awizowano, skoro byłam w domu, dlaczego mam iść na pocztę i jak to załatwić, żeby jednak ktoś się z paczką u mnie pojawił, bo dwójka chorych dzieci w domu i nie mam ochoty latać po mieście z powodu ich błędów. Z początku niby nic się nie dało załatwić, bo paczka już w drodze do urzędu, gdzie miałam ją odebrać (czyli kurierzy już za nią nie odpowiadają, a sama poczta też jeszcze nie - super :/), a dzięki własnym naciskom dowiedziałam się, że... jeszcze ją mają u siebie! I że tego samego dnia ktoś z nią do mnie podjedzie. Więcej: kurier kilka razy do mnie dzwonił w tej sprawie, bo zależało mu na dostarczeniu (I może uniknięciu bury za wcześniejsze niedostarczenie?). Warto więc zwracać uwagę, bo można coś wywalczyć ;))
UsuńMartula, śmiech to zdrowie Kochana więc nie żałuj sobie:) ja tak mam że w skrajnych sytuacjach wyostrza mi się głupie poczucie humoru a przy okazji jeszcze coś zbroję i na koniec to już mam ubaw po pachy nawet z samej siebie :)
UsuńNefertari, a to w sumie standardzik z takimi przesyłkami. Czasami tez z pocztą jak się nie przyjaźni z listonoszem :)mogę walczyć ale teraz to tylko tą gumą z gaci bo pędzę dalej a dziś mam szkolenie z mapy marzeń więc spłynie na mnie błogość :)))
UsuńPrzykre jest to, co Cię spotkało. Ale opisane mega zabawnie! Mam takie same odczucia, co do Ikei. Obsługi klienta powinni się uczyć od Biedronki, bo tam każdy, ale to każdy ma obowiązek pokazać Ci, gdzie leży towar na półce. Ja miałam ostatnio podobną przygodę, bo towar nie znajdował się tam, gdzie powinien, a ja jeszcze dostałam za to opr. od obrażonego pana z informacji. Miałam zdjęcie etykiety ze wskazaniem na właściwą półkę a i tak pan zrobił ze mnie intruza i głupola. Coś złego dzieje sie w mojej ukochanej Ikei.
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Co racja to racja i nawet Biedra jest bardziej ogarnięta :)no ale ja chcę szaleć w Ikei byle by to nie było szaleństwo z wiatrakami :)
UsuńPrzepraszam, że to napiszę ale popłakałam się ze śmiechu. Świetnie napisane, wręcz rewelacyjnie :))) Nawet nie próbuję sobie wyobrażać, co przeszłaś i te szpilki...auć!! U mnie ikea też ma krechę, za wycofywanie asortymentu, który świetnie się sprzedawał i pewnie sprzedawałby się dalej ale nieeee, bo trzeba zastąpić go jakimś "G" Wkurza mnie to, bo ikea zawsze kojarzyła mi się z tym, że jak będę chciała dokupić, to nie będzie problemu a tu zonk.
OdpowiedzUsuńKiedyś się na tym przejadą. Kochana życzę powodzenia!!
Mam to samo! Rozumiem produkty, które im nie schodzą, na które nie ma popytu. Ale popularne, jak półki RIBBA? Sami sobie strzelają w kolano...
UsuńBeti, płacz Kochana bo łzy śmiechu jak diamenty :)jak sobie klapnęłam na jakimś blacie w tym dziale transportu i wyciagnęłam jedną stopę ze szpilki to wpadłam w taki popłoch, że jak ja ją teraz wsadzę z powrotem:)))paluchy mi się wygięły i bolały jak szalone no i jak sie wyjmie nogę to trochę taka sie robi spuchnięta i potem cięzko ją ulokować znowu :))) więc udawałam że jest mi dobrze :)
UsuńPrzykra sprawa ale opis mistrzostwo! :)
OdpowiedzUsuńPozdrowionka
Danielko, a ja miałam dylemat czy o tym pisać :)ale mnie tak jakoś przed snem poniosło:)buźka
UsuńA ja mam zupełnie odwrotne doświadczenia na szczęście
OdpowiedzUsuńLila, cieszy mnie to bardzo i widocznie masz szczęście do Ikei :)
Usuńwszyscy jesteśmy ludźmi ale dobrze ze wyrzuciłaś to z siebie :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dorotko, ludzie ludźmi ale są pewne granice i normy i pracownicy powinni przechodzić przeszkolenia a zresztą jest jak jest i fajnie jakby się nastawili :)
UsuńRozumiem, że człowiek może mieć zły dzień, ale żeby wszyscy? Najwidoczniej dla szefostwa nastawienie pracowników nie jest ważne i nikt tego nie kontroluje. Obym ja nigdy nie potrzebowała ich pomocy, bo prędzej rzucę wszystko i wyjdę stamtąd.
OdpowiedzUsuńIris, ja często bywam na lunchu w Ikei i od kiedy pamiętam tam ludzie jak roboty i jeszcze w pędzie podają talerz i irytują się jak ktos mysli na co ma ochotę :)personel na działach podobnie jakby byli tam za karę, może nie wszyscy bo nie chcę tutaj mieszać z błotem kogoś kto pracuje dobrze.I to niestety jest problem od górny.
UsuńTo żeś pojechała:-) Prawidłowo! Nie ma co oszczędzać takich zachować i wcale Ci się nie dziwię. Już sobie Ciebie w tej całej akcji wyobrażam:-)))))
OdpowiedzUsuńLussi, ja nie lubię afer :) tak tylko z siebie to wyrzuciłam :)))
UsuńŚwietnie to opisałaś, bardzo dobrze się czytało ;-) Co do obsługi - rzeczywiście fatalnie trafiłaś. Złóż skargę i podepnij ksero paragonu z podkreśloną kwotą ;-) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńPodobno to nie aż tak spore zakupy Kochana :)))
UsuńBardzo dobry tekst. Kiedy kupowałam swoją CAŁĄ kuchnię oraz pół domu wydając przy tym kilkadziesiąt tysięcy złowych oraz załadowując 7 wózków towarem, usłyszałam, że otrzymam pomocy przy kompletowaniu wózków (które kosztuje 70zł) ponieważ jest ono tylko w pakiecie z transportem ( a ja jestem ze szczecina, kupuje w poznaniu, więc transport musiałam i tak mieć swój).
OdpowiedzUsuńTeż jestem nie poprawną optymistką i załatwiam wszystko z uśmiechem, ale wtedy to mnie wkurzyli na maksa.
IKEA - tak. OBSŁUGA- nie :(
Niedoinformowany personel to masakra :( ja jestem w stanie wszystko ogarnąć ale chcę być świadoma np. ograniczeń.
UsuńJa też - IKEA - TAK , personel -nie.
przeczytałam jednym tchem, historia niczym dobry kryminał :) z ikeą w roli głównej, a i oczywiście same szpilki odegrały istotna rolę, ten opis możesz żywo przesłać do owego sklepu jak miło potraktowała Cię obsługa, która powinna tak jak Ty mieć uśmiech przyklejony do twarzy być uczynna i miła podczas rozmowy, pozdrawiam,
OdpowiedzUsuńJa jakoś nie sądzę by kogoś to ruszyło :) Chyba,ot życie i heja dalej...
Usuńfajnie, że znalazłaś w sobie dość optymizmu by całą przykrą sytuację opisać z takim humorem. mogłaś spokojnie wylać wiadro pomyj i jadu. przykro mi,że cię spotkało tak nieprzyjemne traktowanie. na szczęście ja mam zupełnie odmienne doświadczenia.
OdpowiedzUsuńna twoim miejscu, spróbowałabym napisać reklamację - skargę.
Optymizm to u mnie standard :) szkoda mi czasu na skargi i mam nadzieję że następnym razem bedzie lepiej :)
UsuńMam podobne zdanie na temat Ikei od jakiegoś czasu (a konkretniej wychodzi mi że od czasu zmiany właściciela...). Odkąd pamiętam ten sklep reklamował się jako taki ze stałym towarem: kup teraz to na co cię stać, resztę dokupisz potem. No to w maju wybrałam sobie sypialnię, pod jej kolor zaprojektowałam całe mieszkanie, we wrześniu patrzę: sypialni nie ma... Tak bez słowa zapowiedzi. Potem zamówiłam sofę, miała być w czwartek. Pożyczyliśmy wielkie auto dostawcze, od razu się panele przecież kupi w sklepie obok. I nagle niespodzianka, sofy nie będzie. Wszystko przeszło przez kierownika, kłóciłam się z babką długo, ona mi ciągle wmawiała, że zawsze dzwonią jakoś tydzień wcześniej, że będzie towar. Ale wywalczyłam transport w końcu. Zgadnij kiedy była sofa? Dzień później, do południa... Unikam tego sklepu jak tylko mogę, tylko na niektóre promocję czasem popatrzę.
OdpowiedzUsuńPiafka, a mi szkoda asortymentu bo dobry i sprawdzony i na niejedną kieszeń Polaka :) w bagażniku już wożę baleriny na zapas :)))
Usuńha ha ha:) Niezła artystka jesteś:) Dobrze, że przykre doświadczenia potrafisz przekuć w ironię :) No niestety dewiza- uśmiech za uśmiech w naszym kraju nie działa. NIE WOLNO przerywać nikomu w pogaduchach w pracy ani w prywatnej rozmowie telefonicznej czy choćby w dłubaniu w nosie w czasie pracy.....oni tam przecież "ciężko" pracują a jakby tak mieli każdej babie wszystko tłumaczyć co i gdzie- to co by to za "praca" była :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam ikeę, mogłabym tam spędzać długie godziny na samym tylko oglądaniu i dotykaniu, niestety bardzo rzadko mam taką możliwość, ale może to i dobrze :))) Buziaki
Anka, ludzie są pretensjonalni a potem się dziwią. Co ja bym bez ironii zrobiła Kochana?:)))
UsuńOjej współczujemy...ale opisałaś to świetnie, może coś dzięki temu tekstowi się zmieni?
OdpowiedzUsuńZofia, dziękuję :) może ale nie pokładam nadziei :)
UsuńAż się nie chce wierzyć, że w moojej ukochanej Ikeice dzieją się takie rzeczy!Skandaliczne!A ja chciałam tam pracować.Dobrze, że nie dostałam się, bo pewnie bym była odmieńcem, jak to mówili mi w ostatniej pracy.Dla mnie zawsze był najważniejszy klient.Jak to się kiedyś mawiało klient nasz pan ;-) Powinnaś być tajemniczym klientem, chciałabym zobaczyć minę kierownika sklepu po każdym Twoim sprawozdaniu z wizyty :-) A mówią, że uśmiech zaraża, w tym wypadku nie zadziałało.Przykra sprawa, współczuję.Ja bym chyba zrobiła ambaras ;-) pozdrawiam serdecznie :-)
OdpowiedzUsuńHehehhehe, tajemniczy klient :) no w sumie nadawałabym się :))
UsuńZdolniacha z Ciebie, Marto- pod każdym względem :P
OdpowiedzUsuńOj, dziękuję za komplement !!! bywam zdolna od urodzenia :)))
Usuńbuźka
Krótko mówiąc: nie zazdroszczę. Przeżyłam podobny koszmar szarpania się w szpilkach w takich okolicznościach i myślę, że te adiki w toreuni to naprawdę MUST HAVE! :D Ale gratuluję wytrwałości! to się nazywa profesjonalizm! :D
OdpowiedzUsuńOla, było, minęło :))) jadę znowu w innych butach.
Usuńściskam!
Dla równowagi napiszę o moich ostatnich zakupach w Malmo w Biltemie.
OdpowiedzUsuńNr artykułów wydrukowane w katalogu mają odpowiadać nr na półkach. Półki opisane nr są, ale nie idą one po kolei. Okazuje się, że przeskakują między regałami jak pchły na kocie:) 3 razy prosiliśmy pracowników o pomoc w odnalezieniu produktu, pokazując go palcem w katalogu. A oni palcem pokazywali kierunek w którym mamy się udać :) Ani razu pracownik nie podszedł z nami do poszukiwanego towaru.
W Krakowie w Ikea mieliśmy pomyłki w wydrukowanym projekcie szafy wykonanym chwilę wcześniej w sklepie. Dobrze, że zorientowaliśmy się w magazynie samoobsługowym, bo nikt nam by nawet przepraszam przy reklamacji pewnie nie powiedział. A do Ikea mamy niestety daleko. Pamiętam jak pojechaliśmy specjalnie po zasłony, na stronie sklepu były dostępne w sklepie nie do odnalezienia. Kilka pań prosiliśmy na stoisku o pomoc w poszukiwaniach, tylko ramionami wzruszała każda.
Opowieść przeczytałam z uśmiechem na ustach:) Pozdrawiam. Marzena